Na początek trochę teorii.
Podpisując umowę z Zakładem Energetycznym na dostarczanie energii elektrycznej, stajesz się jej konsumentem. Gdybyś miał własną elektrownie byłbyś jej producentem. Z połączenia tych dwóch słów powstał prosument, to osoba/gospodarstwo domowe lub firma, podłączona do sieci elektroenergetycznej, jednocześnie pobierająca z niej energię elektryczną i ją produkująca.
A tak to działa w praktyce.
Zakładając instalację fotowoltaiczną na dachu, stajesz się producentem energii elektrycznej, którą będziesz używał na własne potrzeby. W dzień, gdy panele będą produkowały prąd, wykorzystasz go na bieżąco, nadwyżkę energii wyślesz do sieci energetycznej, która go dla Ciebie „zmagazynuje”. Odbierzesz go później; w nocy, w pochmurne dni, oraz zimą, a także za każdym razem, gdy będziesz go potrzebował więcej, niż jest w danym momencie w stanie wytworzyć Twoja instalacja.
Zakład Energetyczny pobiera za tą usługę (z każdej kilowatogodziny) 20% dla instalacji do 10 kW oraz 30% dla większych. Na odebranie „zmagazynowanego” prądu masz 12 miesięcy, licząc od chwili, w której skończył się Twój okres rozliczeniowy. Przykładowo, jeśli panele założyłeś w marcu i wtedy był wymieniony licznik na dwukierunkowy, Twój okres rozliczeniowy kończy się ostatniego dnia maja, to zgromadzoną w tym okresie energię elektryczną powinieneś wykorzystać do końca maja następnego roku. Tutaj mam złą wiadomość, energia, której nie wybierzesz z „wirtualnego magazynu” przepada na rzecz Zakładu Energetycznego. Dlatego, przy planowaniu mocy instalacji tak ważne jest jej dopasowanie do własnych potrzeb, ale to już temat na osobny artykuł.
Czyli mogę w ogóle nie płacić za prąd?
W skrzynce pocztowej dostajesz ulotkę firmy zakładającej instalacje fotowoltaiczne, w której czytasz, jak to po zainstalowaniu paneli zmniejszą się rachunki za prąd, lub nie będziesz płacił ich wcale. Nie jest tak do końca, nawet jeśli założysz instalację, która w całości pokryje Twoje zapotrzebowanie na energię, co do jednej kilowatogodziny, to nadal będziesz płacił opłaty stałe. Są to koszty związane choćby z utrzymaniem sieci elektroenergetycznej. Gdy produkujesz nadwyżki prądu, który trafia do sieci, korzystają z niego Twoi sąsiedzi, a ten prąd musi być do nich przesłany. Gdy nie wytwarzasz prądu, pobierasz go z sieci, zanim dotrze on do Twojego domu z elektrowni, pokona długą drogę. Utrzymanie tej infrastruktury kosztuje.